Malejące od kilku lat bezrobocie i brak perspektyw na zmianę tego trendu sprawiają, że pozycja pracodawców na rynku pracy spada. Coraz trudniej jest im znaleźć pracowników o pożądanych kwalifikacjach, a same koszty rekrutacji rosną. Jednym z popularnych sposobów uatrakcyjnienia ofert pracy jest uwzględnienie w nich różnych świadczeń pozapłacowych: darmowych szkoleń czy karnetów na siłownię lub do klubów fitness. Coraz częściej zdarza się też, że pracodawcy proponują nowo pozyskiwanym pracownikom dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne.
Jeszcze niedawno głównym czynnikiem wyboru określonych pakietów dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych była cena. Najtańsze warianty tego typu usług – kosztujące obecnie ok. 30 zł za osobę – oferują jednak bardzo zawężony zakres badań. Obejmują one bowiem zazwyczaj jedynie kilkanaście do trzydziestu możliwych procedur.
„W pewnym sensie trzeba „mieć szczęście”, żeby trafić z chorobą na te kilkadziesiąt badań. Trudno się dziwić, że pracownicy wolą polisy, gdzie obsługiwanych jest 300 badań, a nie 30. Po prostu mają większą szansę na rekompensatę, nikt przecież nie wie na co zachoruje i konsultacji jakiego specjalisty będzie potrzebował” – komentuje Małgorzata Jackiewicz, Dyrektor Sprzedaży Ubezpieczeń Zdrowotnych Saltus Ubezpieczenia.
Wraz z niekorzystnymi, z punktu widzenia pracodawców, zmianami na rynku pracy, potencjalni pracownicy coraz uważniej przyglądają się temu, co dokładnie się im proponuje. Najtańsze opcje dodatkowych ubezpieczeń zdrowotnych przestają już być przynętą skłaniającą do podjęcia czy zmiany pracy. Kandydaci – szczególnie ci o wysokich kwalifikacjach – szukają szerokiego wachlarza usług medycznych obejmującego konsultacje lekarskie i specjalistyczne, badania diagnostyczne i laboratoryjne z zakresu onkologii, urologii, endokrynologii czy kardiologii. Nie chcą czekać w kolejkach do specjalistów w ramach państwowej służby zdrowia. Zdarza się, co prawda, że taki zakres rzeczywiście jest oferowany, ale zazwyczaj wiąże się on z pewnymi ograniczeniami ilościowymi. Najdroższe pakiety – znoszące te limity – kosztować mogą pracodawcę ok. 200 zł za osobę. Wydaje się jednak, że już wkrótce jedynie taka propozycja zadowoli wielu szukających zatrudnienia.