Bycie zatrudnionym na umowę o pracę, jak wszystko, ma swoje plusy i minusy. Dobrą stroną takiej formy współpracy jest stabilizacja, która wiąże się np. z możliwością wzięcia kredytu. Niestety jest też druga strona medalu – podatki. Wprawdzie nie odprowadzamy ich sami, bo robi to za nas pracodawca. Kwota składek, które, zamiast do naszego portfela, wędrują do ZUS-u, potrafi jednak przyprawić o prawdziwy zawrót głowy. Jakie dokładnie koszty ponieść przedsiębiorca zatrudniający pracowników?
Niekończąca się lista…
Kwota przelewu, który dostajemy na konto (netto) znacznie różni się od tej, która figuruje na naszej umowie (brutto). Jest tak dlatego, że pracodawca musi nas ubezpieczać i płacić za nas podatki. Dzięki temu mamy jednak zapewnioną państwową opiekę zdrowotną, emeryturę itd. (choć kwestią dyskusyjną pozostaje realna wartość tej opieki). Lista składek, które musi odprowadzać pracodawca jest naprawdę długa, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę kwoty, które zmuszony jest on odejmować od naszego wynagrodzenia. “Na pierwszy ogień” idą ubezpieczenia emerytalne (9,76%), rentowe (1,5%) oraz chorobowe (2,45%). Po odprowadzeniu tych składek, uzyskujemy wynagrodzenie zasadnicze – ale to nadal nie koniec opłat. Od tej kwoty, pracodawca musi bowiem obliczyć podatek dochodowy. Robi to, odejmując od kwoty wynagrodzenia zasadniczego tzw. koszty uzyskania przychodu. Otrzymana później kwota jest właśnie tym dochodem i zaokrągla się ją do pełnej sumy, tzn. bez miejsc po przecinku. Następnie pracodawca odprowadza zaliczkę na podatek dochodowy, mnożąc kwotę dochodu przez obowiązującą pracownika stawkę (pierwszy próg podatkowy to 18%). Od tej kwoty odejmuje się miesięczną ulgę na podatek. Kwota podatku pomniejszona może być także przez część składki na ubezpieczenie zdrowotne, zanim więc wypłaci się pieniądze Urzędowi Skarbowemu, trzeba również obliczyć również i tę wartość. By to zrobić, pracodawca musi wyliczyć dwie kwoty: 9% wynagrodzenia zasadniczego oraz 7,75% wynagrodzenia zasadniczego. Pierwszą z nich pracodawca wysyła do ZUS, druga służy właśnie pomniejszeniu kwoty zaliczki na podatek dochodowy. Po odliczeniu wszystkich składek, pracodawca wysyła nam pieniądze na konto.
… i jeszcze coś
Wydaje się skomplikowane, prawda? To niestety nadal nie koniec! Przedsiębiorca dodatkowo musi bowiem jeszcze uwzględnić tzw. składki pracodawcy, do kwoty netto wynagrodzenia pracownika, dodając jeszcze ok. 20%. W ich skład wchodzi: ubezpieczenie emerytalne (9,76%), ubezpieczenie rentowe (6,50%), ubezpieczenie wypadkowe dla pracodawców zatrudniających do 9 pracowników (1,80%), Fundusz Pracy (2,45%) oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (0,10%).
Dlaczego warto znać różnicę pomiędzy wynagrodzeniem brutto a netto? Po pierwsze, podczas korzystania np. z raportów płacowych lub innych zestawień, będzie nam łatwiej porównać wartości – wszędzie podawane są bowiem kwoty brutto. Po drugie, świadomość, jak wielkie sumy pracodawca musi odprowadzać (około 30% naszej pensji), pomoże nam przychylniejszym okiem patrzeć na ograniczenia finansowe firmy. Wiedza ta szczególnie przydaje się podczas dyskusji o podwyżkach.