Wiele osób mówi, że rekordowo niskie bezrobocie w Polsce to powód do dumy. I pewnie mieliby rację, gdyby nie jeden fakt: rosnący deficyt pracowników. Niektóre branże rozwijają się bowiem tak szybko, że nie mają już skąd “brać” rąk do pracy – a to z kolei hamuje możliwość dalszego podboju rynku. Z czego wynika zjawisko deficytu i w jakich obszarach najbardziej daje się ono we znaki?
Edukacja na (niskim) poziomie
Uogólniając, można powiedzieć, że niedobór rąk do pracy najbardziej widoczny jest w dwóch rodzajach zawodów: fizycznych oraz umysłowych z naciskiem na obszar IT. Jeśli chodzi o tę pierwszą grupę, przyczyn takiego stanu rzeczy nie trzeba właściwie szukać daleko: za brak wykwalifikowanych kandydatów odpowiada bowiem niski poziom edukacji. Polskie szkolnictwo praktycznie przestało już bowiem kształcić spawaczy, ślusarzy, brukarzy czy cieśli – co wcale nie znaczy, że na rynku przestano ich potrzebować. Z jakiegoś jednak powodu, większy nacisk kładzie się dziś na edukację ogólnokształcącą i studia, które – niestety – często dają zerowe przygotowanie do wykonywania wybranego zawodu.
Technologia szybsza niż ludzie
Z drugiej strony, mamy w Polsce do czynienia z pogłębiającym się deficytem pracowników, takich jak programiści, administratorzy baz danych czy graficy komputerowi. Tutaj jednak sytuacja ma się zgoła inaczej: oferta edukacyjna jest, i to bardzo szeroka. A skoro tak, to dlaczego firmy z tych branż nieustannie skarżą się na niedobór wartościowych kandydatów? Tym razem, odpowiedź leży w nader szybkim rozwoju technologicznym. Coraz to nowe rozwiązania programistyczne i wszechobecna automatyzacja sprawiają, że miejsc pracy w IT pojawia się więcej niż kandydatów – którzy po prostu “nie nadążają” z nabywaniem potrzebnych umiejętności. O ile bowiem trudno dziś spotkać cieślę, to na grafika czy programistę można “wpaść” dosłownie na każdym kroku – a mimo to, nadal jest ich za mało.
Lokalizacja ma znaczenie
Wśród czynników wpływających na powstawanie zjawiska deficytu pracowników, istotną rolę odgrywa także lokalizacja danej miejscowości. Co oczywiste, pracodawcy w dużych miastach będą bowiem skarżyć się raczej na niedostatek kandydatów z zawodów umysłowych, a przedsiębiorcy na obrzeżach metropolii – na niedobór rąk do pracy na stanowiskach fizycznych. Nie bez powodu, firmy produkcyjne umieszczone są bowiem poza miastem (względy komunikacyjne – np. lepszy dostęp do autostrad), a biurowce – w samym centrum (lepszy dojazd dla pracowników, “dostęp” do absolwentów uczelni wyższych itd.). Samo położenie geograficzne regionu również ma oczywiście wpływ na kształtowanie się rynku pracy – przykładowo, na Śląsku pracę znajdą górnicy, zaś w okolicach Trójmiasta – osoby związane z transportem morskim. W przeważającej większości regionów, deficyt pracowników rozkłada się jednak stosunkowo równomiernie i w całej Polsce brakuje pracowników z podobnych grup zawodowych.