Na przyszły rok planowana jest podwyżka płacy minimalnej. Kwota ma zwiększyć się o 100 zł brutto, do 1850 zł. W praktyce pracownicy otrzymywać więc będą ok. 1286 zł “na rękę”. Według związkowców to wciąż za mało, ale pracodawcy chcieliby płacić mniej. Dlaczego nie może dojść do porozumienia? Problem w tym, że za płacą minimalną stoi rząd.
Podatki jeszcze wyższe?
W praktyce, podwyżka płacy minimalnej to nic innego, jak zwiększenie opodatkowania pracy, które już w tym momencie jest absurdalnie wysokie. 100 zł brutto niespecjalnie przyczyni się do polepszenia poziomu życia pracowników, lecz niestety znacząco wpłynie na wzrost składek, odprowadzanych przez pracodawców. W Polsce opodatkowanie pracy wynosi w tym momencie ok. 70 procent. Oznacza to, że każdy tysiąc wypłacany pracownikowi oznacza dodatkowy koszt 700 zł.
Minimum to wciąż za mało
Według związkowców, z płacy minimalnej trudno przeżyć. Rzeczywiście trudno się z tym nie zgodzić. Regularne zestawienia przygotowywane przez instytuty badawcze, obejmujące np. koszyki dóbr niezbędnych do przeżycia, udowadniają, że nie da się utrzymać za ledwo ponad tysiąc miesięcznie. Związkowcy doskonale o tym wiedzą i zaciekle walczą o to, by pensja minimalna wyniosła połowę średniej krajowej. W tym momencie wynosi ona 2900 zł netto. Według ekspertów są jednak nikłe perspektywy na to, by minimalne zarobki wyniosły 1450 zł.
Czy istnieje lepszy sposób na poprawę jakości życia? Wystarczy przyjrzeć się krajom, takim jak Austria, Cypr czy Włochy, w których o zarobkach decyduje rynek, a nie politycy. Mimo że nie ma tam ustalonej płacy minimalnej, sytuacja ekonomiczna jest znacznie lepsza niż u nas.