Postrzeganie bogactwa przez ludzi zazwyczaj wiąże się z wysokością zarobków. Jak łatwo się domyślić, Polacy za zamożnych uważają osoby, które zarabiają więcej od nich. Co ciekawe, granica ta wcale nie jest wysoka i już osoby, które posiadają dochody na poziomie 4 do 10 tys. zł są tak postrzegane przez ok. ¼ respondentów. Większość pytanych – 40% – za bogatych uważa ludzi, którzy zarabiają miesięcznie 10-20 tys. zł. Jedynie 14% uważa, że właściwą cezurą jest 50 tys. zł miesięcznie.
Taka percepcja bogactwa może dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę przeciętne miesięczne wynagrodzenie wynoszące 4886,56 złotych. Rozwiązaniem jest analiza grupy, która za bogatych uważa osoby z zarobkami przekraczającymi zaledwie 4 tys. zł. Otóż, są to głównie młode osoby w wieku 18-29 lat, pochodzące z małych miast i wiosek, których zarobki często nie przekraczają tysiąca złotych.Takie różnice w postrzeganiu zamożności wynikają z dużych nierówności wśród naszego społeczeństwa. Same różnice w dochodach są skutkiem zróżnicowania w wykształceniu, doświadczeniu i profilu wykonywanej pracy. Gdy mówimy o nierównościach, to u ich podstaw leżu bogacenie się niewielkiej liczby osób – np. takich, którzy pieniądze lokują w nieruchomościach. Według współczynnika Giniego, będącego międzynarodową miarą nierówności w dochodach, sytuacja w Polsce z roku na rok poprawia się. Inaczej wygląda sprawa z nierównościami majątkowymi. Tutaj nie jest najlepiej i w posiadaniu ok. 10% najbogatszych gospodarstw domowych jest ponad 40% całkowitego majątku netto. Do tego 20% gospodarstw posiada zasoby na poziomie jedynie 1%…
Problem w ocenie zamożności wynika ze stosowanych miar i kryteriów. Na przykładzie Polski widać, że mamy dużo więcej nieruchomości, a sporo mniej pieniędzy – nie mam więc czego inwestować. W bogatych krajach za majętne uważa się właśnie osoby, które mają wolne środki na inwestycje. Z analiz bankowych wynika też, że jeśli nawet posiadamy jakieś aktywa, to chętniej trzymamy je na rachunkach bankowych, a nie inwestujemy.