Polska w ciągu ostatnich kilkunastu lat doświadczyła dużej emigracji zarobkowej. Powodami tej sytuacji było wysokie bezrobocie w naszym kraju i znacznie wyższe pensje w krajach zachodnich. Jednak świat się zmienia, a polska gospodarka i rodzimy rynek pracy rosną w siłę. Objawia się to m.in. ogólnym wzrostem wynagrodzeń pracowników w kraju nad Wisłą.
Postęp finansowy
Jednym z głównych kierunków emigracji po 2004 roku była Wielka Brytania, gdzie średnia pensja wynosiła wtedy 1400 funtów, co przy kursie 7 złotych za funta, dawało prawie 10 tysięcy złotych. W tym samym czasie w Polsce średnia płaca wynosiła 2289 złotych. Łatwo wyliczyć, że na emigracji w ciągu miesiąca można było zarobić ponad czterokrotność polskiej pensji. Wynik ten zamyka wszelkie pytania na temat zasadności emigracji zarobkowej. Aktualnie jednak średnie wynagrodzenie w naszym kraju to ponad 4.5 tysiąca złotych, a na wyspach 2250 funtów, co przy aktualnym kursie daje prawie 11 tysięcy złotych. Jak widać jest to istotny postęp i jesteśmy coraz bliżej poziomu zarobków zachodnich.
Tempo wzrostu
W roku 2018 średnie podwyżki wyniosły aż 4.71%. Istotną uwagą jest, że jest to więcej niż prognozowali specjaliści. Gdzie te podwyżki są najwyższe? O tym mówi Małgorzata Latko z firmy manaHR:
Podobnie jak w poprzednich latach najwyższy wzrost wynagrodzeń w podziale na sektor zanotowano wśród firm produkcyjnych. Dynamiczny skok płac jest również widoczny w mocno uprzemysłowionych mikroregionach, gdzie dominują firmy opierające swoją działalność o produkcję komponentów, głównie dla branży automotive (podstrefa tyska, bielska, legnicka czy grodziska).
Oczywiście związek z tym ma również wprowadzona minimalna stawka godzinowa przy umowie zleceniu, która w wielu zawodach, jak na przykład ochroniarz dała nawet ponad dwukrotne podwyżki.
Wzrost wynagrodzeń jest zauważalny w większości branż. Należy przy jednak tym pamiętać, że podawane wartości to średnia, co oznacza, że nie każdy otrzymał równie wysoką podwyżkę.
Przyczyny dobrych zmian
Wszystko to wynika z rekordowo niskiego bezrobocia, które według Głównego Urzędu Statystycznego wyniosło tylko 5.9%, co jest najniższą wartością w historii III RP. W dużych miastach jak Warszawa, Poznań czy Katowice bezrobocie spadło nawet poniżej 2%. W związku z deficytem pracowników, firmy muszą oferować coraz wyższe stawki, żeby zachęcić do pracy u siebie i zapobiec fluktuacji kadr. Wiele jednak zależy od trzech czynników: średniej płacy na danym stanowisku w regionie, wartości danego stanowiska dla organizacji oraz kompetencji pracownika. A końcowa decyzja o podwyżkach zależy od konkretnego pracodawcy.
Przy inflacji konsumenckiej na poziomie 2.1% i podwyżkach na poziomie 4.71% poziom życia Polaków zdecydowanie wzrasta. I patrząc na to, że podwyżki w krajach Zachodu jak na przykład w Niemczech i Holandii wynoszą tylko 1.3%, a w Wielkiej Brytanii nawet -0.2%, to mamy szansę na wyrównanie różnic pomiędzy naszymi krajami w przeciągu najbliższych dekad. Oczywiście pod warunkiem, jeśli aktualne trendy zostaną utrzymane.